fot. Diego Delso, wikimedia, CC 3.0

Ikoniczne „kukurydze” w Chicago. To starsze rodzeństwo katowickich wież

Postępująca po zakończeniu II wojny światowej suburbanizacja amerykańskich miast miała poważne konsekwencje w następnych dekadach. Centrum Chicago zaczęło się wyludniać, a imponujące wieżowce nad kanałem Chicago River stawały się jedynie atrakcją turystyczną. W latach 60. podjęto działania mające stworzyć idealne apartamentowce, które ożywią śródmieście. Efektem starań architektów był kompleks Marina City, zachwycający swoją nowoczesną formą przypominającą kolby kukurydzy. Co ciekawe, dwadzieścia lat później budynkami zainspirowali się polscy architekci odpowiedzialni za katowickie Kukurydze.

Miasto w mieście

Pod koniec lat 50. związek zawodowy sprzątaczy i operatorów wind zlecił Bertrandowi Goldbergowi zaprojektowanie wieżowców mieszkalnych, które przyciągną mieszkańców z powrotem do centrum Chicago. W głowie architekta zrodził się plan „miasta w mieście”, kompleksu mieszkalnego oferującego wypoczynek, pracę i mieszkania o wysokim standardzie. Goldberg chciał pokazać, że marzeniem każdego powinno być mieszkanie w wysokim wieżowcu z widokiem na The Loop (centrum Chicago). W ten sposób w 1959 r. powstał projekt Marina City, będącego kompleksem składającym się z pięciu budynków. Dwie wysokie na 179 metrów wieże położone są zaraz obok teatru i biurowca. Piąty element to podstawa wieżowców, w której ulokowano restauracje i port jachtowy (marinę). Co więcej, w różnych częściach budynków można było znaleźć m.in. kręgielnie, lodowisko czy kino. W momencie ukończenia budynki były najwyższymi wieżowcami mieszkalnymi świata.

Marina City to przede wszystkim brutalistyczna ikona Chicago. W końcu Goldberg był uczniem jednego z ojców nowoczesnego podejścia do architektury modernizmu – Ludwiga Miesa van der Rohego. Warto jednak zaznaczyć, że ekspozycja betonu była zabiegiem bardziej funkcjonalnym niż estetycznym. Oczywiście wszechobecne użycie tego materiału miało podkreślać nowoczesność, jednak w projekcie Goldberga najważniejsza jest forma, a nie materiał. Architekt chciał, żeby jego budynek przypominał naturalne kształty, stąd pomysł na kolby kukurydzy rosnącej na wielkich polach Illinois. Jednak inspiracja przyrodą nie kończy się na dominującym kształcie kukurydzy, ale przejawia się również w detalach.

fot. Chris Rycroft, flickr, CC 2.0

Rdzeniem budynku jest duża cylindryczna bryła, w której schowano szyby wind. Od środka odchodzą sekcje mieszkalne podzielone na 16 rzędów. Tak jak w naturze w mieszkaniach Marina City nie ma kątów prostych. Niecodzienny kształt lokali zapewnia każdemu dostęp do odpowiedniej ilości światła słonecznego. Układ mieszkań gwarantuje także panoramiczny balkon dla każdego mieszkania. W obu budynkach znajduje się 900 mieszkań, a dolne kondygnacje przeznaczono na parking. Co ciekawe, dwudzieste piętro oddziela część parkingową od mieszkalnej tarasem i pomieszczeniami pralni.

Betonowe innowacje

W latach 60. Marina City miała być powiewem nowoczesności, który wybijał się na tle wieżowców art déco. Zaawansowanie technologiczne kompleksu można było odczuć zaraz po wejściu do windy, która pokonuje odległość dwóch pięter w ciągu sekundy. Oznacza to, że wjazd na dach wieżowca trwa zaledwie 33 sekundy. Dodatkowo każdy apartament wyposażony jest we własny system ogrzewania i klimatyzacji, a cały kompleks korzysta wyłącznie z energii elektrycznej. Osobne instalacje gazowe byłyby bardziej kosztowne.

Pozostałe części kompleksu również korzystały z innowacyjnych rozwiązań. W teatrze można było prowadzić transmisje na żywo, a pod główną salą znajdowały się jeszcze trzy mniejsze sale kinowe. Betonowa konstrukcja została dobrze wyciszona, przez co w kolejnych dekadach budynek zamienił się w studio telewizyjne. W XXI w. obiekt został kupiony przez sieć teatrów House of Blues, która przywróciła mu jego dawny charakter.

Wiszący nad niższą bryła biurowiec jest popisem pomysłowości inżyniera Franka Kornackera. Konstrukcja oparta jest o egzoszkielet zawieszony na dwóch betonowych filarach. W rzeczywistości dalsze betonowe słupy chowają się w głąb niższej bryły. Co ciekawe, nadmiar ciepła pochodzący z oświetlenia budynku krąży w zamkniętym obiegu, dzięki czemu udało się zmniejszyć koszty ogrzewania.

fot. Jeffrey Zeldman, flickr, CC 2.0

Wszystkie te udogodnienia uczyniły z Marina City kompleks idealny. Po pracy w centrum miasta można było wrócić szybką windą do mieszkania, podziwiać widok, a następnie skorzystać z wielu atrakcji dostępnych w niższych budynkach. Związkowi zawodowemu zależało nie tylko na sprowadzeniu mieszkańców z przemieść, ale także na całodobowym życiu kompleksu. Stąd tak szeroka oferta atrakcji.

Eksport kukurydzy do Polski

Wieżowce mieszkalne stały się też inspiracja dla katowickiego projektu Henryka Buszki i Aleksandra Franty. Słynne Kukurydze nie są jednak kopią pomysłu Goldberga, jako że polscy architekci wprowadzili wiele udogodnień do konstrukcji kukurydz. Poszczególne „rzędy” katowickich wieżowców zostały wysunięte z bryły, przez co w środku zmieściło się więcej mieszkań. Więcej o polskim projekcie można przeczytać TUTAJ.

Obecnie mieszkania oferowane są w formie condominium, a ich ceny są nadal przystępne. Mimo upływu 56 lat od zakończenia budowy, kompleks utrzymuje dobry standard mieszkań, co tylko potwierdza ponadczasowość modernizmu lat 60. Po sukcesie Marina City Goldberg zaprojektował jeszcze kilka innych osiedli w Chicago, które także wyróżniają się swoją funkcjonalnością. Na uwagę zasługuje kompleks River City, ale na tekst o nim przyjdzie jeszcze czas.

Źródło: Bertrand Goldberg

Czytaj też: Architektura | Ciekawostki | Brutalizm | Modernizm | Wieżowiec | Stany Zjednoczone | whiteMAD na Instagramie