Już w 2019 w samym sercu Warszawy otwarte zostanie nowe kulturalne centrum miasta. IMPLANT, bo o nim mowa, to innowacyjne rozwiązanie architektoniczne, techniczne i realizacyjne. Trzypoziomowy obiekt składający się z 272 kontenerów i przeszklonych powierzchni zapewni Warszawiakom rozrywkę w niespotykanym dotąd klimacie. IMPLANT będzie tętnił życiem każdego dnia. Jednak skąd wziął się pomysł na jego powstanie?
IMPLANT, zaprojektowany przez architekta Jakuba Szczęsnego (autor słynnego Domu Kereta), powstanie na działce o powierzchni ponad 10 tys. m kw. przy ul. Chmielnej 75. Nowoczesna przestrzeń podzielona zostanie na trzy główne strefy: gastronomiczną, usługowo-handlową oraz, przede wszystkim, eventową. Właściciele już teraz zapowiadają, że wyróżnikiem miejsca będą wydarzenia kulturalne i prospołeczne, w tym: warsztaty, wystawy, koncerty i spotkania autorskie.
Wielkie firmy nie powstają przypadkiem. Twórcy takich gigantów, jak Apple czy Google przebyli długą drogę i zanim osiągnęli sukces, wiele razy się potknęli. Zaczynali w przysłowiowym garażu, z minimalnymi środkami na rozruch, ale towarzyszyła im jasna wizja, gotowość do ciężkiej pracy i upór. Upór, który po każdej porażce pozwalał im się podnieść i iść dalej. Inspirujących historii nie trzeba jednak szukać aż za oceanem. Zdarzają się też w Polsce.
Łukasz, Piotrek, Konrad i Zbyszek to trzydziestoparolatkowie z bogatym bagażem doświadczeń. Poznali się kilka lat temu, a niedawno wpadli na pomysł stworzenia w Warszawie przestrzeni, która zbliży do siebie mieszkańców stolicy i pozwoli im odetchnąć pełną piersią. IMPLANT, który powstanie przy Chmielnej 75 to trzypoziomowy obiekt składający się z 272 kontenerów i przeszklonych powierzchni oraz całej masy ekologicznych patentów. Będzie można w nim obejrzeć koncert, spróbować egzotycznej kuchni i zrobić zakupy. Nowoczesne rozwiązania konstrukcyjne IMPLANTa pozwolą ograniczyć zanieczyszczenie powietrza i emisję szkodliwych substancji do atmosfery. Nie będzie też miejsca na marnowanie wody, dzięki możliwości odzyskiwania jej z „deszczówki”. IMPLANT może też stać się ulubionym miejscem spędzania wolnego czasu dla właścicieli pojazdów elektrycznych, którzy znajdą na jego terenie ładowarki do swoich „elektryków”.
Skąd taki pomysł? Twórcy IMPLANTa to ludzie pełni pasji. Imali się w życiu różnych zajęć, z których wynieśli masę doświadczeń i przekonanie o tym, że można stworzyć biznes, który nie tylko będzie konkurencyjny wobec innych, podobnych w założeniu przedsięwzięć, ale przede wszystkim pozwoli zintegrować ludzi i pokaże im, że przy odpowiedniej ilości chęci osiągnięcie sukcesu zawodowego i finansowego może iść w parze z działaniem na rzecz ochrony środowiska.
Łukasz, główny pomysłodawca IMPLANTa, długo nie potrafił zdecydować co chce robić w życiu. Przez rok studiował anglistykę, a po jej rzuceniu przez 6 miesięcy zgłębiał meandry finansów i bankowości, które też nie okazały się strzałem w dziesiątkę. Wspólnie z rodzicami zdecydował, że konieczna jest diametralna zmiana podejścia. Po ich namowach wstąpił do marynarki wojennej. Po kilku latach hartowania ducha i charakteru przyjechał do Warszawy i zaczął stawiać pierwsze kroki w gastronomii. Cel był jasny: własna knajpa. Po latach mozolnego odkładania każdego grosza udało się otworzyć pierwszą restaurację, która wypaliła. Kolejne lata, to następne dwa lokale prowadzone razem z żoną. Sukces. Gdzieś z tyłu głowy kiełkowała jednak myśl o czymś innym, ciekawym, odważnym. O czymś, czego nikt w Polsce jeszcze nie zrobił. Powiedział o tym swojemu wieloletniemu przyjacielowi Piotrkowi. Pomysł od razu mu się spodobał.
Piotrek to ekonomista i zagorzały kibic Legii. Na studiach stawiał pierwsze kroki w biznesie. Brak kapitału nadrabiał kredytami. Niestety plany sobie, a życie sobie. Inwestycje na siebie nie zarobiły i przyszedł moment zwątpienia. Nie trwał jednak długo. Zakasał rękawy i zabrał się do pracy. Dokształcał się, analizował rynek i wreszcie dostał szansę. Bezpłatne praktyki w domu maklerskim były przepustką do egzaminu maklerskiego, pierwszych poważnych pieniędzy i uznania w środowisku – magazyn Forbes umieścił go w gronie 15 najlepszych maklerów w kraju. Zawsze jednak ciągnęło go w nieznane, chciał odkrywać nowe rzeczy. Telefon z propozycją współpracy od Łukasza przyszedł w idealnym momencie. Zgodził się natychmiast. To była dokładnie ta ścieżka kariery, której szukał. Wiedział, że to musi wypalić.
Łukasz znał od podszewki branżę gastronomiczną, Piotrek świat finansów. Wiedzieli jednak, że do osiągnięcia sukcesu potrzebują też kogoś, kto w małym palcu ma organizację eventów, nie boi się ryzyka i tchnie duszę w IMPLANTA. Do ekipy dołączyli Konrad i Zbyszek.
Konrad do 2015 roku działał w branży gastronomicznej. Przez lata zarządzał największymi warszawskimi restauracjami. Od dawna czuł jednak, że potrzebuje zmiany otoczenia i pewnego dnia postanowił wywrócić swoje życie do góry nogami, podążył za pasją. Poszedł na Warszawską Szkołę Filmową i już w 2017 roku pojechał zrobić swój pierwszy film o walce Kurdów z tureckim reżimem. Dwa miesiące w sercu konfliktu utwierdziły go w przekonaniu, że podjął słuszną decyzję. Wybiera trudne tematy, jeździ z kamerą w niebezpieczne miejsca. Żeby dotrzeć na front walk, razem z operatorem pokonał raz 4000 km wysłużonym Fiatem Multiplą. Każda kolejna realizacja coraz mocniej uczula go na los ludzi i świata. W Polsce odreagowuje. Występuje jako komik, a pieniądze z biletów przeznacza na pomoc dla ludzi, których poznał w rejonie konfliktu. Swoje życiowe oszczędności postanowił zainwestować w IMPLANTa, ponieważ po wszystkim, czego doświadczył podczas swoich wyjazdów, zrozumiał jak ważne jest stworzenie miejsca, w którym ludzie będą mogli coś razem stworzyć i się rozwijać, a przy okazji po prostu uśmiechać.
Czwarty muszkieter, Zbyszek, to chłopak z Zegrza. Kiedyś studiował fizjoterapię, ale uznał, że to nie jego bajka. Pracę w gastronomi rozpoczął bardzo wcześnie. Przez lata zgłębiał tajniki sztuki barmańskiej, a z biegiem czasu zaczął interesować się organizacją eventów. Nie zawsze było różowo, zdarzało się, że musiał szukać „miedziaków”, aby kupić coś na obiad. Jest jednak uparty, postanowił zainwestować wszystkie siły w to, co naprawdę go kręciło – postawił na branżę eventową. Zdobywał doświadczenie w kilku firmach, a po pewnym czasie postarał się o dofinansowanie i otworzył własną agencję, która z sukcesami rozwija się do dziś. IMPLANT to spełnienie jego marzeń o własnym, niebanalnym biznesie i jest pewien, że to dobry kierunek.
IMPLANT będzie powiewem świeżości w Warszawie, świetnym miejscem do spędzania czasu dla mieszkańców stolicy i przyjezdnych w każdym wieku oraz, przede wszystkim, przestrzenią przyjazną zarówno ludziom, jak i środowisku.