Krakowski Plac Matejki 12 lat temu został gruntownie wyremontowany. Jaką funkcję spełnia on obecnie?

W listopadzie minęło 12 lat od ostatniego, gruntownego remontu Placu Matejki. Z tej okazji o jego roli w mieście porozmawialiśmy z architektem odpowiedzialnym za projekt i nadzór autorski podczas tej realizacji, Piotrem Orzeszkiem. Okazja tym lepsza, że w ostatnim roku w jego pracowni, znanej do tej pory jako Quadart, zaszło sporo zmian.

Jaką rolę w obecnym życiu Krakowian odgrywa Plac Matejki?

Piotr Orzeszek: W trochę bardziej przyjaznych okolicznościach niż jesienno-zimowa aura w okresie pandemii, place miejskie są miejscami spotkań i zgromadzeń. Jest ich (tych prawdziwych urbanistycznie, a nie tylko z nazwy) w Krakowie około dwudziestu. Przy czym Plac Matejki wydaje się chyba najlepiej zdefiniowanym urbanistycznie placem, zaraz po Rynku Głównym i Małym Rynku. Jest zwarty i konkretny, a dodatkowo ma coś, czego nie ma np. mogący z nim pod tym względem konkurować Plac Szczepański: jest otoczony wieloma wyjątkowymi, dużymi i reprezentacyjnymi gmachami, a dodatkowo od południowej strony ogranicza go Barbakan.

Do tego dochodzi symboliczne znaczenie tego miejsca – dawniej zaczynał się tu trakt królewski wiodący przyszłych królów na Wawel. Nie bez powodu odbywają się tu uroczystości i obchody Święta Niepodległości. Poza tym jest to ważny punkt turystyczny – rozciąga się stąd jeden z efektowniejszych widoków perspektywicznych w Krakowie. To tutaj zwiedzanie miasta zaczynają wycieczki. Uwzględniliśmy to w czasie pracy nad projektem, wygospodarowując po stronie wschodniej specjalne miejsce na ten cel.

No właśnie, jaka była Wasza koncepcja na ten plac? Czy udało się ją zrealizować?

Koncepcja była podyktowana specyfiką miejsca. Dla placów miejskich najważniejsze są: posadzka, elewacje i elementy wypełniające. Tu budynki okalające i pomnik są tak znaczące, że jedynym słusznym projektowo działaniem mogło być zastosowanie tłowej – zarówno w formie jak i kolorystyce – ale porządkującej powierzchni. To lapidarne działanie pozwala wydobyć to, co znaczące i historyczne. Zachowanie umiaru i szacunku zwycięża tu autorskie popisy i pokusy na ekstrawagancje.

Zaproponowaliśmy posadzkę nową, ale też delikatnie i w autorski sposób nawiązującą do kolorystyki poprzedniej, zaprojektowanej przez człowieka legendę – prof. Wiktora Zina, przy okazji stawiania Pomnika Grunwaldzkiego ponad 50 lat temu. Czułem się tym faktem zaszczycony, ale też nieco skrępowany.

Sam plac przed remontem był zaniedbany i nieuporządkowany. Głównie z uwagi na chaotyczną i przypadkową, jeśli chodzi o formę i umiejscowienie, zieleń. No i na komunikację – starą, dziurawą jezdnię, do tego zajmującą niewspółmiernie dużą powierzchnię w stosunku do całego placu. Ograniczyliśmy więc jezdnie do jednego pasma, a miejsca postojowe wyłożyliśmy kostką, przez co zyskały bardziej „placowy” charakter. Jeśli chodzi o zieleń, to usunęliśmy przypadkowe drzewa, a w ich miejsce posadziliśmy małe drzewa sprowadzone w tym celu z Holandii.
Ich szpalerowe ustawienie było zamierzone. Sprawia to, że mają charakter tła, przez co znajdujące się za nimi budynki zyskują na widoczności i na znaczeniu, a to było celem naszego działania. Wspomnę tu też o systemie nawadniania, który uważam za sukces. Do pewnego czasu systemy nawadniania były powodem, dla którego wiele zieleni w Krakowie usychało. Nie tylko z uwagi na nieskuteczność tych instalacji, ale po prostu dlatego, że systemy te bywały zwyczajnie kradzione. Dlatego zaprojektowaliśmy specjalny system, dzięki któremu podlewanie trwa kilka sekund, podczas gdy standardowym sposobem zajmowałoby to kilka godzin.


Chcieliście nadać temu miejscu bardziej przyjaznego dla mieszkańców charakteru. Czy to się Pańskim zdaniem udało?

Chcieliśmy, i choćby dlatego ustawiliśmy na placu ok. dwadzieścia ławek zamiast… żadnej, jak to było wcześniej. Wystarczy stanąć na placu i popatrzeć, jak chętnie ludzie na nich przesiadują, odkąd już się tu pojawiły. Zaprojektowaliśmy też ścieżkę rowerową, a od strony kościoła św. Floriana umieściliśmy „chmurki” z zielenią, żeby nie wszystko było takie prostokreślne i oficjalne jak południowa, „patriotyczno-historyczna” strona placu.
Przy projektowaniu placu trzeba myśleć o każdej skali i wszystkich aspektach. Dlatego przed kościołem wygospodarowaliśmy dużą pustą powierzchnię, żeby ludzie, którzy tu czekają albo wychodzą z mszy, mieli gdzie przystanąć i chwilę porozmawiać. To bardzo ważna funkcja placu – ma być on miejscem, gdzie pogłębiają się relacje międzyludzkie. A przestrzeń ma być zaprojektowana w sposób, który będzie temu sprzyjał. Nie tylko na uroczystościach i obchodach, ale także w bardziej kameralnych okolicznościach. Jeżeli przestrzeń do tego zachęca, daje takie możliwości, to znacznie większe są szanse, że ludzie będą ją w ten sposób wykorzystywać. Po to są m.in. ustawione przez nas na placu słynne słupki, wspomniane zielone wyspy, ławki i większa ilość wolnej przestrzeni.

Jaką funkcję pełni obecnie Krakowski Plac Matejki? Czy jest to bardziej „trakt przelotowy” z dworca czy Kleparza w kierunku Rynku Głównego, czy też ludzie traktują go jako pewien punkt docelowy?
Nie ma w mieście przestrzeni, z której każdy korzystałby w ten sam sposób. A pamiętajmy, że Plac Matejki to nie park, plac zabaw ani miejsce na stragany. Funkcja podstawowa tego placu jest inna, a jest nią reprezentacja. Mimo tego, często spotyka się tu osoby, które zajmują ustawione przez nas ławki. Tak więc, biorąc pod uwagę tę patriotyczno-historyczną funkcję, uważam, że ilość zieleni i wypoczywających tu osób jest zadowalająca, bo równie dobrze mogłoby to wcale nie mieć miejsca. Zresztą, wcześniej nie miało.

Co jeszcze zmieniło się po remoncie Placu sprzed kilkunastu lat?

Zmienił się na przykład cały układ komunikacyjny, który – mimo, że jesteśmy architektami, nie projektantami drogowymi – też zaprojektowaliśmy. Zlikwidowaliśmy też parking przed kościołem i „oddaliśmy” tę przestrzeń ludziom. Dodaliśmy gniazda na flagi, spójne oświetlenie zamiast poprzednich lamp ulicznych. Razem z konserwatorem zabytków nocą, osobiście ustawialiśmy oświetlenie pomnika Grunwaldzkiego. To było fajne!

Opowiedzmy coś o tych słynnych słupkach, żeby raz na zawsze rozwiać wszelkie wątpliwości.

Zakładam, że nawiązuje Pan tu do audycji w Radiu Kraków sprzed lat, gdzie na pytanie zaintrygowanego słupkami słuchacza o ich rolę, redaktorzy odpowiedzieli, że nie służą niczemu? (śmiech) Staraliśmy się do tego odnieść na naszym fanpage’u, więc nie chciałbym się tu powtarzać. Pokrótce ich historia jest jednak taka, że powstały w okresie mojej pracy nad doktoratem, który dotyczył właśnie placów miejskich. Analizując setki placów, nabrałem mocnego przekonania, że oprócz pierzei, posadzki placu czy pomnika, niezwykle ważne są też elementy w skali człowieka. Taką małą architekturą są np. ławki, schody czy lampy. To niewielkie elementy, które jednak stanowią o tym, że przestrzeń placu wydaje się mniej anonimowa i w skali bardziej ludzka. Nie chciałem poprzestawać na samych ławkach i koszach, więc szukałem pomysłów na dodatkowy, drobny element, który wypełniłby nieznacznie przestrzeń. I tak – w myśl zasady, że najprostsze rozwiązania są najlepsze – powstały prostokreślne słupki. Wybrałem po wielu próbach i niezliczonych szkicach. Elementy te i ich rozmiary okazały się ostatecznie funkcjonalne – ludzie na słupkach siadają albo sadzają tam swoje dzieci, jest to miejsce spotkań, stolik pomocniczy na kawę czy… wieszak na torebkę. Dla turystów – podpórka przy fotografowaniu. Bywalcy placu wymyślają im najróżniejsze zastosowania, co bardzo mnie cieszy. Teraz żałuję tylko, że ich nie ponumerowaliśmy. Można byłoby się wtedy umawiać na spotkanie pod konkretnymi numerami. (śmiech)

Wychodzi na to, że trochę się już wyspecjalizowaliście w odświeżaniu nobliwych krakowskich zabytków. Oprócz przebudowy Placu Matejki stoicie też za projektem renowacji Kopca Krakusa czy Zalewu Nowohuckiego, których realizacje wciąż trwają. Z kolei jedna z waszych chyba najgłośniejszych realizacji (budynek Tauronu), jest progresywna i jak na czasy, w których powstawała – szokująca. To dość duży rozstrzał. Mógłby Pan opowiedzieć coś o tych realizacjach? Jak to się dzieje, że Pana biuro Stvosh (czyt. „Stwórz”) tworzy i nadzoruje tak różnorodne realizacje – bo przecież przygotowujecie nie tylko projekty…

…ale też całą budowlankę, pozwolenia, zgody, zapewniamy nadzór autorski. Jeśli chodzi o Kopiec i Zalew Nowohucki, to w przypadku obu wdrożono na razie tylko część zmian. Tych zmian jest w planach bardzo wiele i są one niebagatelne, stąd wiele wciąż czeka na realizację. Praca z takimi obiektami to zawsze duże wyzwanie i zaszczyt, ale też – nie czarujmy się – lata wyjęte z życia. Skala tych przedsięwzięć rzeczywiście jest ogromna, zwłaszcza, że poza samym projektem nadzorujemy też gros prac realizacyjnych.

W przypadku Kopca, który jest notabene najstarszym krakowskim zabytkiem, w grę wchodziły też np. kwestie archeologiczne czy biologiczne. Długo można by o tym opowiadać, ale to już temat na naprawdę osobną rozmowę. Niemniej, cieszymy się, że miasto Kraków zaufało nam już tyle razy. Natomiast jeśli chodzi o budynek Tauronu przy Śląskiej, to tak – robimy też rzeczy nowoczesne. (śmiech) Zastosowane tam przez nas strukturalne przeszklenie wykonane w dużym spadku było ponoć pierwszym takim w Europie. Innowacji było więcej – postawiliśmy tam też zamiast miejskich standardowych biało-czerwonych słupków takie ze stali nierdzewnej, kształtem przypominające pastorał Mikołaja. Niektórzy żartowali, że to uchwyt do przywiązywania koni. No, ale Miasto przy okazji któregoś remontu zastąpiło nasze słupki, zwykłymi, już nie tak fantazyjnymi. No a poza tymi projektami, sporo innych mamy na koncie – nazbierało się przez ponad 25 lat. Osiedla mieszkaniowe i biurowce, hale przemysłowe i budynki wielorodzinne, sklepy i przebudowy starych fabryk. Zainteresowanych zapraszam na naszą stronę internetową, gdzie od niedawna można zapoznać się z portfolio realizacji, o których nigdy i nigdzie wcześniej nie pisaliśmy.

Zobacz również: Kraków | Architektura | Urbanistyka | Zabytek

Krakowski Plac Matejki