Magdalena Paleczna o wystawie „Przedmioty. Galeria Designu Polskiego XX i XXI wieku”

Prawie 400 obiektów, ikon polskiego wzornictwa, można oglądać na wystawie “Przedmioty. Galeria Designu Polskiego XX i XXI wieku” w Muzeum Narodowym w Krakowie. O procesie projektowania przestrzeni wystawienniczej, wyzwaniach z tym związanych i swoich inspiracjach opowiada Magdalena Paleczna, projektantka aranżacji wystawy.

Dagmara Marcinek: Przedmioty użytkowe, meble, identyfikacje wizualne, aranżacje wystaw – jest pani projektantką bardzo wszechstronną, zajmującą się różnymi dziedzinami projektowania. Czy któraś z nich jest Pani szczególnie bliska?

Magdalena Paleczna: Zgadza się, działam na różnych polach w zakresie projektowania. Ciężko jest mi jednoznacznie się określić co do jedynej, bliskiej mi dziedziny. Zawsze były to co najmniej dwie, trzy, często przeplatające się wzajemnie. Myślę, że nieustająco czerpię z różnych dziedzin. W ostatnich latach bliższe stało mi się projektowanie wystaw, głównie dla przestrzeni muzealnych.

Dlaczego?

Początkowo nie wiązałam swojej drogi zawodowej z tą specjalizacją. Można powiedzieć, że dzięki kilku udanym współpracom odkryłam, że jest to coś, co sprawia mi dużą satysfakcję, a jednocześnie jest dla mnie ciekawym wyzwaniem. Choć na cały proces projektowy składa się wiele miesięcy pracy specjalistów, niekiedy z różnych dziedzin, mimo to z przyjemnością jest zobaczyć efekt końcowy i reakcje zwiedzających.

Co jest najważniejsze w procesie projektowania?

Wszystko zależy od specyfiki projektu. Ważne jest, żeby efekt końcowy spełniał oczekiwania tych, do których jest on kierowany. W przypadku projektu wystawienniczego – do zwiedzającego. Istotne jest także, żeby przestrzeń była przystępna dla widza, wprowadzała go w kontekst wystawy, opowiadała historię, kierowała, ale jednocześnie była przyjazna dla różnych grup docelowych: ludzi dorosłych, dzieci, osób starszych czy z niepełnosprawnościami. Dlatego wypracowanie już na wstępie głównych założeń, a także odpowiednich rozwiązań, dopasowanych do różnych odbiorców, wydaje się być dla mnie kluczowe.

Od czego rozpoczął się proces projektowania wystawy “Przedmioty”?

Każdy projekt zaczynam od zaznajomienia się ze scenariuszem i merytoryczną częścią wystawy. Pierwszy etap to zazwyczaj spotkania z zespołem kuratorskim, osobami koordynującymi cały projekt. Ważne jest dla mnie poznanie “surowej” przestrzeni wystawienniczej, zobaczenie na żywo obiektów do wystawy, oczywiście jeśli to tylko możliwe. Mając bazę informacji porządkuje je, rozpoczynam pracę nad wystawą. Na wstępie przede wszystkim analizuję możliwości jakie ma dana przestrzeń. Niekiedy są one mocno ograniczające. Tak też, po części  było w przypadku Kamienicy Szołayskich z uwagi na zabytkowy charakter budynku. Na dalszym etapie przeprowadzam research rozwiązań, analizę materiałów jakie mogę zastosować przy aranżacji, a następnie projektuję koncepcję wstępną. Lubię pracować częściowo w formie analogowej. Szkicuję, tworzę moodboardy, zestawienia materiałów. To znacznie ułatwia mi pracę kiedy widzę swoje pomysły, notatki, szkice czy próbki przed oczami na ścianie.


Co panią inspirowało tworząc projekt koncepcyjny tej wystawy?

Już sama tematyka wystawy była dla mnie bardzo ciekawa. Interesuję się designem, a w szczególności projektowaniem mebli, szkłem i ceramiką.  Ukończyłam wydział wzornictwa na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Przedmioty, które znajdują się na wystawie, będące wyborem najważniejszych obiektów polskiego designu, w dużej mierze znałam głównie z książek, wykładów czy innych wystaw. Teraz mogłam oglądać je z bliska, przyglądać się ich formą, fakturom, kolorystyce, technice wykonania i to było niezwykle inspirujące. Ciekawym doświadczeniem była praca z większym zespołem kuratorskim, dzięki któremu miałam okazję wysłuchać ciekawych historii, anegdot o prezentowanych na wystawie obiektach. Inspiracje często czerpię z takich źródeł jak scenografie filmowe, archiwalne zdjęcia czy też z wcześniej wspomnianych historii przedmiotów, tworzących ich kontekst.

Czy tak było i tym razem? Gdy zobaczyłam pierwszą salę wystawy pomyślałam od razu o filmie Wesa Andersona Grand Budapest Hotel…

Trafne spostrzeżenie. Nie było to główną inspiracją, ale bardzo cenię sobie tego reżysera i kiedy zobaczyłam obiekty związane z Dawnym Hotelem Cracovia, ten film był naturalnym skojarzeniem. W pierwszej części wystawy prezentujemy obiekty i fotografie związane z przestrzenią hotelu Cracovia, który był dość ekskluzywny jak na tamte czasy. Pokazujemy uniform recepcjonisty, którego kolorystyka świetnie współgra z meblami giętymi z rurek. Przestrzeń rozświetla odrestaurowana litera hotelowego neonu, której udało się przywrócić dawny blask. W gablocie prezentujemy świetnie zachowaną zastawę restauracji. Te wszystkie obiekty podkreśliłam kolorystyką, podestami i aksamitnymi kurtynami odtwarzając tym samym hotelowy klimat dawnej Cracovii.

A pani musiała to wnętrze hotelu z lat 60. i perły współczesnego designu umieścić w zabytkowej kamienicy z polichromiami na ścianach, gdzie prezentowana jest wystawa.

Tak, przestrzeń wystawiennicza galerii jest dość trudna, bo choć sama w sobie Kamienica Szołayskich posiada przepiękne wnętrza, ma jednak także bardzo małe pomieszczenia. Założeniem wystawy była prezentacja prawie 400 obiektów! Ze względu na ograniczoną ilość miejsca, musieliśmy niestety zrezygnować z niektórych przedmiotów. Dodatkową trudnością był również zabytkowy charakter ścian galerii, w których strukturę rzecz jasna nie mogliśmy ingerować. Początkowo wydawały się one nie do przyjęcia w kontekście całej koncepcji wystawy. Jednak polichromie finalnie pozostały nieosłonięte w dwóch salach i o dziwo wyjątkowo wpisały się w charakter tych, konkretnych działów wystawy. Mowa o sali 1900 oraz Modzie..  Aksamitne kotary pozwoliły efektownie ukryć część ścian, a jednocześnie odcięły dopływ dziennego światła, które wpływa niekorzystnie na obiekty muzealne. Podczas pracy nad wystawą w dwóch pomieszczeniach odkryliśmy oryginalne, łukowate wnęki, które do tej pory były zabudowywane. Jedna z nich świetnie nadała się do ekspozycji przedmiotów. W projekcie aranżacji starałam się wykorzystać potencjał galerii oraz zastaną zabudowę, minimalizować stawianie dodatkowych ścian i maksymalizować przestrzeń dla obiektów.

W swoich projektach aranżacji wystawy stawia pani raczej na minimalizm.

Tak, jestem zwolenniczką minimalizmu. Unikam nadmiaru dodatkowych i zbędnych elementów, “dekoracji”, które zdarza się, że przejmują główną rolę na ekspozycji. Tu chciałam zdecydowanie podkreślić tytułowe “Przedmioty”.To one miały od początku stanowić pierwszoplanową rolę, cała aranżacja miała za zadanie podkreślić ich walory, być dobrym tłem i kontekstem do całości.

Stawia pani jednak na wyrazistą kolorystykę ścian i szeroką paletę barw. Czym kierowała się pani dobierając kolory do poszczególnych sal?

Przy projektach wystawienniczych, paleta kolorystyczna jest dla mnie istotnym elementem. Czasami stanowi nawet punkt wyjściowy. Przy tej wystawie musiałam z jednej strony dopasować się do kolorystyki zabytkowych polichromii, których nie można było zakryć, z drugiej natomiast, dopasować się do obiektów w poszczególnych salach. W projekcie aranżacji starałam się, aby kolorystyka wydobyła walory obiektów, a nie konkurowała z nimi.

Paletę barwną dobierałam częściowo na podstawie zestawienia z obiektami, ale  też na kierując się tematyka danej sali i tego co było w niej prezentowane. Przykładem tego jest sala PRL-u, gdzie mamy rdzawo-białe gabloty. Rudy kolor idealnie wpisuje się w stylistykę wnętrz i wzornictwa z tego okresu.  Stosując różne zabiegi kolorystyczne, zależało mi na tym żeby podkreślić jak świetny i ponadczasowy był design tego okresu. W sali Sztuka Stosowana bardzo dobrze sprawdziły się kolory brązu i ochry, które zestawione zostały z metalowymi obiektami.Były też sale, gdzie celowo rezygnowałam z kolorystyki pozostawiając je białe. Tak stało się w drugiej części poświęconej PRL-owi, gdzie prezentowane są prawdziwe ikony designu z tego okresu. Samo drewno czy wiklina, z których wykonane są prezentowane fotele i krzesła, idealnie prezentuje się w klasycznym, białym wnętrzu.

Miałam okazję widzieć wystawę w trakcie montażu i po zakończeniu. Tym, co zupełnie zmieniło odbiór ekspozycji było oświetlenie. Jak wyglądała praca nad projektem oświetlenia?

Oświetlenie to jeden z kluczowych elementów w projektowaniu wystaw. Bez dobrego oświetlenia, nawet najlepsza aranżacja, może w ogóle nie być zauważona. Światło pozwala wydobyć kształty, kolory, podbić walory obiektów. Widać to dobrze we wspomnianej już sali Sztuki Stosowanej, gdzie było dużo obiektów metalowych – trzeba było ostrożnie manewrować światłem, żeby nie pojawiły się odbicia, bliki. Zdecydowałam się na delikatne ledowe podświetlenie gabloty i do tego oświetlenie kadrujące bądź rozpraszające. Kadrujące tam, gdzie pojawiały się teksty, rozpraszające – tam gdzie obiekty. Trzeba też pamiętać, że pracując z obiektami muzealnymi trzeba być w stałym kontakcie z konserwatorami, którzy określają warunki eksponowania obiektów na światło. Może niektórych dziwić, że sala z modą jest ciemniejsza od pozostałych. Wynika to właśnie z wymogów konserwatorskich zastosowanych ze względu na wrażliwość tkanin na światło.

Konserwatorzy to tylko jedna z grup specjalistów z muzeum, które mają wpływ na aranżację. Kluczowy głos mają kuratorzy, ale trzeba uwzględnić też dział techniczny czy sekcję ds. dostępności, uwzględniającej potrzeby różnych grup odbiorców . Jak pogodzić tyle głosów w jednym projekcie?

Jest to spore wyzwanie projektowe, a ja będąc odpowiedzialną za finalny projekt aranżacji, muszę mierzyć się ze wszystkimi opiniami. Myślę, że warto już na wstępnym etapie, przemyśleć kwestie, które mogą być później problematyczne, konsultować z różnymi zespołami, wypracowywać wspólne kompromisy. Każdy ze współpracujących działów, ma wspólny cel – zrealizować wystawę na wysokim poziomie nie tylko wizualnym, ale i merytorycznym, która będzie zachęcać tematyką, prezentowanymi obiektami, programem towarzyszącym i oczywiście przemyślaną, dostępną dla wszystkich przestrzenią wystawienniczą.

A czy miała pani wpływ na koncepcję kuratorską?

Częściowo tak. Rozpoczynając projekt tego typu otrzymuję od zespołu kuratorskiego zarys scenariusza oraz listę obiektów. Czasami okazuje się, że obiektów jest zbyt wiele, by mogły dobrze wyglądać w danej przestrzeni. Bywa też tak, że niektóre obiekty zupełnie ze sobą nie współgrają wizualnie i dobrze umieścić je zupełnie osobno.

W przypadku wystawy “Przedmioty” miała okazję współpracować ze świetnym zespołem kuratorskim, z którym wypracowywałam poniekąd finalną listę prezentowanych obiektów. Niektóre przedmioty pojawiły się już po naszych wspólnych dyskusjach, a kilka z nich były moimi sugestiami. Wszystko to z uwagi na wizualne i merytoryczne aspekty całej ekspozycji. Finalna koncepcja okazała się bardzo spójna i dopracowana przez zaangażowany w projekt zespół Muzeum Narodowego w Krakowie.

Ostatnie pytanie. Która sala jest pani ulubioną?

Zdecydowanie tak! Na pewno obie sale z okresu PRL, nie bez powodu bo sama kolekcjonuję przedmioty z tego okresu. Sala z wyborem PRL-owskich krzeseł, szkłem i ceramiką, stanowi według mnie świetny przykład tego, jak bogatym dorobkiem wzornictwa możemy się pochwalić. Od jakiegoś czasu przedmioty z tego okresu przeżywają drugą młodość, co mam nadzieję nie pozostanie tylko chwilową modą, a będzie będzie coraz bardziej doceniane. Dla zachęty dla zwiedzających dopowiem, że na wystawie prezentujemy prawdziwe perełki designu takie jak stołek i fotel Andrzeja Pawłowskiego, stołek Sarenka, szkła Drostów czy ceramikę z Włocławka. Zapraszam do oglądania całej ekspozycji na żywo.

Czytaj też: Sztuka | Kultura | Kraków | Muzeum | whiteMAD na Instagramie

fot. Łukasz Wojciechowski, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie