Tak projektuje Samanta Michalewicz. Zaglądamy do jej nowej pracowni [WYWIAD]

Pracę w zawodzie rozpoczęła w 2017 r., kiedy założyła autorską pracownię projektowania wnętrz ARTchitektura Michalewicz. Samanta Michalewicz jest absolwentką architektury i urbanistyki. Niedawno w klimatycznej kamienicy w Zielonej Górze otworzyła swoją nową pracownię. To pieczołowicie urządzona przestrzeń, która daje możliwość komfortowego spotkania z klientami, poznania próbek materiałów, elementów wykończenia oraz przygotowania projektów dla najbardziej wymagających klientów.

Kamil Białas: Skąd wzięło się zainteresowanie projektowaniem wnętrz?

Samanta Michalewicz: Moja droga do projektowania wnętrz była zawiła. Myślałam nawet, by studiować prawo. Dopiero w ostatnich klasach liceum do głowy przyszła mi architektura. Odkąd pamiętam, ogromną przyjemność sprawiało mi tworzenie czegoś nowego, wymyślanie, rysowanie, kreatywne działanie. W ostatniej chwili wybrałam kierunek architektura i urbanistyka. Te studia łączyły wszystko to, co mnie interesowało. Nauki humanistyczne, psychologiczne, nauki techniczne, myślenie przestrzenne… 

To teoria. A jak z praktyką?

Podczas studiów inżynierskich musieliśmy odbyć praktyki. Już wtedy byłam mocno związana z Francją, biegle mówiłam po francusku, dlatego z pomocą przyjaciół stamtąd znaleźliśmy idealne praktyki dla mnie. Na Lazurowym Wybrzeżu, u włoskiego architekta. Enrico Curti, do którego trafiłam, jest architektem z Turynu. Wspólnie odwiedzaliśmy place budowy. Podczas nadzoru jednego domu w Monaco mogliśmy oglądać także budowę słynnej Tour Odéon, która znajdowała się  nieopodal. (W chwili oddania do użytku był to drugi najwyższy drapacz chmur w basenie Morza Śródziemnego z najdroższym penthousem na świecie za m kw.). Enrico często zlecał mi odświeżanie wnętrz swoich klientów. W ten sposób miałam przyjemność zająć się metamorfozą wnętrz włoskiej restauracji Davisto w Nicei, czy pomocą przy odświeżeniu wnętrz w letniej rezydencji pewnych włoskich polityków w Châteauneuf-Grasse. Myślę, żę Enrico zlecał mi projektowanie wspomnianych wnętrz bo nie sprawiały mu przyjemności. Natomiast ja odkryłam, że mi sprawiają niesamowitą. Po zakończeniu praktyk wróciłam na uczelnię. 

Finalnie pozostałaś przy projektowaniu wnętrz.

W projektowaniu wnętrz spodobało mi się to, że mogę się kreatywnie spełnić i dość szybko widzieć efekt swojej pracy. Pracuję z klientem, tylko z nim konsultuję projekt uwzględniający jego potrzeby. Natomiast projektowanie budynków jest wprawdzie czymś wspaniałym, nie brakuje tu strony twórczej i kreatywnej, ale dodatkowo wiąże się z mnóstwem biurokracji, kwestiami prawnymi i formalnymi. Z takimi przemyśleniami rozpoczęłam drugi stopień studiów i obroniłam się w 2016 r. u ś.p. prof. dr inż. arch. Zbigniewa Bacia, który przewodniczył Komitetowi  Architektury i Urbanistyki Polskiej Akademii Nauk (2005–2016) i należał do nielicznych  w kraju specjalistów i badaczy w dziedzinie kształtowania architektury mieszkaniowej i habitatu w ujęciu interdyscyplinarnym. Rok po zakończeniu studiów postanowiłam otworzyć autorską pracownię. I tak w 2017 r. powstała ARTchitektura Michalewicz. Mogę więc powiedzieć, że z wnętrzami zaczęłam przygodę w roku 2013, a oficjalnie i pod swoim brandem zajmuję się tym od 8 lat.

Projektujesz przestronne apartamenty, nowoczesne  domy… Kto korzysta z twoich usług?

Jestem otwarta na współpracę z każdym, kto ceni moje poczucie estetyki. Najczęściej zgłaszają się do mnie klienci, którzy budują już swój drugi lub trzeci dom. Nauczeni doświadczeniem kładą nacisk na swoje potrzeby. Wiedzą, czego chcą, cenią jakość i wygodę. Są świadomi, ile może kosztować remont, bo tych mieli już w swoim życiu sporo. Trafiają do mnie z polecenia. Pracując ze mną zyskują czas dla siebie, chcą mieć spokojną głowę wiedząc, że projektem i realizacją zajmuje się ktoś, kto się na tym zna. Moi klienci cenią bliską mi estetykę. Chcą mieszkać w eleganckich wnętrzach, nawiązujących do klasyki, ale też z nowoczesnym twistem. Oczywiście zdarzają się też młodsi klienci.

Czym inspirujesz się w projektowaniu? Jak wygląda praca z tobą?

Nieskończonym pokładem inspiracji są dla mnie francuskie wnętrza – ale nie te z  Południa – mam na myśli te paryskie, haussmannowskie. Zatem inspirację czerpię z podróży do  Francji. Pamiętam, jak w trakcie studiów omawialiśmy Wielką przebudowę Paryża w XIX w. Chłonęłam wtedy tę wiedzę jak zaczarowana. Czytałam niezliczone ilości materiału na ten temat. Interesuję się też przełomem XVII i XVIII w. we Francji i postacią Ludwika XIV – Króla Słońce, który przeobraził zamek myśliwski swojego ojca w jeden z najpiękniejszych pałaców królewskich – Pałac w Wersalu. To bogate źródło inspiracji, zwłaszcza w kwestii detali, np. elementy jodełki francuskiej, parkietu wersalskiego, marmurów, wzoru szachownicy, tkanin, sztukaterii czy symetrii.

A jak wygląda współpraca ze mną? Zawsze zaczynam od kilku  spotkań, badania potrzeb klientów. Wysyłam inwestorom dość obszerną ankietę  z pytaniami dotyczącymi tego, czego oczekują w nowym wnętrzu. Pytam tam na przykład o konkretne rozwiązania, czy są zwolennikami baterii podtynkowych, czy natynkowych? Blatów kamiennych czy konglomeratu? Klienci w swoim zaciszu domowym mają czas na uzupełnienie odpowiedzi. Następnie opracowuję trzon projektu czyli układ funkcjonalno-przestrzenny, później  przechodzimy do wizualizacji – czyli etapu, który wśród klientów budzi największe emocje. Następnie jest czas na  oglądanie wzorników, produktów, kolorów, zestawianie materiałów z projektu, ewentualnie wymiana elementów, przygotowanie ofert na asortyment w sklepach. Powstają też wszystkie rysunki techniczne jak schemat elektryki, rozłożenia materiałów na ścianach, podłogach, sufitach itd.

Klienci zgłaszają się po konkretne trendy?

Zawsze byłam i będę „antytrendem”. Nie wiem, jakie są i jakie będą trendy w projektowaniu. Powtarzam klientom, że projektujemy wnętrza dla nich i to właśnie im mają się one podobać. To oni mają się w tych wnętrzach dobrze czuć. Powinniśmy wybierać to, w czym czujemy się dobrze, wszak projektujemy przestrzenie do życia, przeżywania radości i smutków, spędzania w nich każdego dnia. Róbmy to tak, aby czuli to całym sobą. A nie bo coś jest aktualnie modne.

Oczywiście biorę udział w różnych branżowych szkoleniach, śledzę nowości produktowe, ale po to, by poszerzyć swoją wiedzę i móc zaoferować klientom nowe rozwiązania. 

Niedawno otworzyłaś swoje nowe biuro. Gdzie się znajduje?

Nową siedzibę pracowni otworzyłam w październiku 2024 r. Biuro znajduje się na Starym Rynku przy ulicy Żeromskiego w Zielonej Górze. Ogromnym atutem jest położenie w centrum miasta oraz lokalizacja w starej kamienicy. Biuro ma 80 m kw., a jego wnętrze posiada układ amfiladowy. Na wejściu mamy w linii prostej widok na wszystkie pomieszczenia. Na jego końcu mam gabinet, w którym pracuję. Ostatnią ścianę zdobi duże logo pracowni, które pełni funkcję dominanty. Od układu amfiladowego odeszliśmy już w projektowaniu. Był popularny raczej w baroku czy renesansie, natomiast dla mnie to istna perełka tego miejsca. Bardzo lubię też stary piec kaflowy z charakterystycznym reliefem. Dziś pięknie zdobi to wnętrze.

Projektowanie swojego nowego biura rozpoczęłaś od… zakupu krzesła. Co to za mebel?  Jak wpłynął na wystrój wnętrza? 

Szukając pomysłu na urządzenie biura wybrałam się na targ staroci do miasteczka pod Zieloną Górą. Znalazłam tam krzesło, w którym od razu się zakochałam. Mebel sprowadzono z Francji, najpewniej służyło komuś jako krzesło do toaletki. Ma różowe welurowe obicie i złote nóżki. Z tego targu antyków przywiozłam jeszcze dwa stare lustra, paterę i mosiężne lichtarze. Przedmioty te wprowadzają do wnętrza historyczny twist, pasujący do mojej „starej duszy” (śmiech). Wśród wszechobecnej bieli i jasnych mebli, przykuwają wzrok, są wisienką na torcie. Dodatkowo udało mi się upolować świetną zastawę kawową z lat 60. Klienci ją uwielbiają.

W sumie cały projekt biura wykonałam w dwa wieczory. Wiedziałam, jaki klimat chcę osiągnąć. Styl, który tu panuje jest elegancki i przytulny. Jest wiele nawiązań do francuskiego wystroju, czy to przez sztukaterię, czy dodatki. Prócz bieli i złamanej bieli jest tutaj odrobinę czerni, a odcienie niebieskiego pojawiają się w pokoju wejściowym. 

Mam przepiękne zasłony i firany od zaprzyjaźnionych dekoratorek okiennych HS Hanna  Szlachetko, które najczęściej wykonują także dekoracje okien do moich projektów.  W jednym z pokoi jest moje autorskie upięcie zasłon, które zaprojektowałam kilka lat temu. Dziewczyny zrealizowały upięcie i wykorzystuję ten przedmiot w wielu swoich projektach.

Nowe biuro nie jest tylko pracownią. Pełni też funkcję showroomu, co można tu  zobaczyć? 

Oprócz niezliczonych wzorników mam bardzo dużą ekspozycję mebli polskiego producenta mebli tapicerowanych ABSYNTH. Zaprojektowałam całość tak, aby showroom wyglądał jak mieszkanie, z produktami od tego producenta w roli głównej. Jestem ich oficjalnym partnerem i można je u mnie też kupić. Mam większość ich perełek; od leżanki Sulla czy Rey, przez sofkę GIrO, Moon, fotele Laroc, krzesła 212 czy krzesła Laroc 66 oraz stół Ring, z przepiękną elegancką podstawą, który służy mi za biurko. Oprócz tego można u mnie zobaczyć i kupić sztukaterie marki Orac, z którą projektuję od wielu lat.

Dla swoich klientów zaprojektowałaś specjalną strefę. Skąd pomysł na tak wyrazistą  tapetę?

Strefa spotkań z klientami znajduje się w centralnej części. Ustawiłam tu meble wypoczynkowe i duży stół, przy którym omawiamy projekty. Na ścianie, oprócz sztukaterii w jednym miejscu znajduje się tapeta ze wzorem Toile de Jouy w perłowej szarości. A historia tego wzoru jest bardzo ciekawa. Wymyślił go farbiarz Christophe-Philippe Oberkampf w 1760 roku w miasteczku Jouy en-Josas pod Wersalem jako formę wydruku na tkaninach (a wtedy nadruk to było coś innowacyjnego). Prace jego manufaktury były na tyle pożądane we Francji, że z czasem stała się ona Manufakturą Królewską. Założyciele zyskali sympatię samej Marii Antoniny, żony Ludwika XVI  (potomka „mojego” Ludwika XIV). Stworzono więc coś dla niej. Wzór przedstawia sielskie zabawy, scenki rodzajowe na dworze, czy przy Petit Trianon  (klasycznym pałacyku w ogrodach Wersalu). Tapetę zamówiłam u francuskiego producenta Casadeco.  Dziś wzór ten może kojarzyć sporo osób, korzystają z niego francuskie marki w formie spuścizny historycznej, a najpopularniejszym jest na pewno dom mody Dior, który stworzył z niego własną interpretację. Umieszczają go na torebkach, twilly czy setach – w różnych wariantach kolorystycznych i na różnych materiałach.

Warto też wspomnieć o drugiej tapecie, którą mam w biurze, w strefie wejścia, tzw.  pokoju błękitnym. Jest to tapeta w formie reprodukcji obrazu Élisabeth Vigée Le Brun z 1783 roku, pt. Madame Grand. Przekornie – wybrałam ją w wersji zabazgranej niedbałym, błękitnym graffiti, aby nie zrobiło się zbyt patetycznie. 

Przedmiotów w biurze masz więcej.

Posiadam dużo wzorników zgromadzonych latami od różnych producentów. Są i te od Kontakt Simon, u których piastuję funkcję pierwszego polskiego ambasadora wraz z dziewięcioma innymi świetnymi biurami projektowymi z całej Polski. Mam niezliczone ilości tkanin, tapet, podłóg drewnianych – oczywiście jodełki francuskiej od Jawor Parkiet, spieków kwarcowych, z czego nawet zaprojektowałam sobie stół do omawiania projektów z klientami. Wybrałam wzór Bergen od hiszpańskiego producenta Dekton (by Cosentino). Także w moim biurze mogę stworzyć z klientami moodboardy do projektów od stóp do głów. Zadbałam o najmniejszy detal. W biurze musiałam mieć telewizor, aby w czytelny  sposób prezentować i omawiać projekty z klientami. I tu także wyboru nie pozostawiłam przypadkowi – wybrałam model Samsung THE  FRAME, który na ścianie wygląda jak obraz.  

Dlaczego? Myślę, że nietaktem byłoby w takim wnętrzu wśród sztukaterii i innych pieczołowicie dobranych detali, umieścić wielki czarny telewizor na ścianie. Model Samsung THE FRAME ma wymienne ramki (moje są białe lecz mogę je w każdej chwili zmieniać) i w trybie wygaszenia wyświetla różne obrazy z wybranych muzeów całego świata. Można wybrać sobie nawet opcję passe-partout. U mnie najczęściej na ekranie można zobaczyć obraz Le boulevard Montmartre un matin d’hiver autorstwa Camille Pissarro z 1897 roku. Idealnie wpisuje się we wnętrze spokojem i kolorem.

Dziękuję za rozmowę!

Kontakt do architektki oraz więcej informacji o pracowni można znaleźć na oficjalnej stronie artchitektura.eu.

Instagram: @samanta_michalewicz

Facebook: @ARTchitekturaMichalewicz

źródło: Samanta Michalewicz

zdjęcia: Radek Słowik

Czytaj też: Mieszkanie | Wnętrza | Detal | Architekt | Polecane | Wywiady | whiteMAD na Instagramie

Publikacja została przygotowana we współpracy z Samantą Michalewicz.