Solec jest obszarem dzielnicy Warszawy, który często jest mylony z Powiślem. Zaczynając od przewodnikach z restauracjami w Warszawie kończąc po deweloperach, którzy chlubią się nowymi realizacjami podając nazwę słynnej na świecie części stolicy Polski. A Solec ma własną historię i niesamowitą architekturę, gdzie niezwykły sposób miesza się zabudową kamieniczną z blokami robotniczymi okresu międzywojennego i modernizmem powojennym z lat 60. Między tą mieszanką znajduję się budynek wybudowany w późnych latach 90. przez Spółdzielnie Mieszkaniową PAN. To tam powstało wnętrze inspirowane PRL od architektki Karoliny Kulis z pracowni Studio Kulis.
W budynku czuć ducha dawnych czasów. W chodząc do klatki odrazu widzimy kontrast między białymi ścianami a ciemno-szarą kamienną posadzką. Duże przeszklenia w części komunikacyjnej dają dużo światła, co pozwoliło mieszkańcom zamienić je w bujne zimowe ogrody. Większość mieszkań jest duża i przestronna, co po latach państwach realizacji z okresu czasach PRL było bardzo orzeźwiające.
Ten właśnie duch w swojej prostocie sprawił, że nowi właściciele zakochali się jeszcze przed przekroczeniem progu przyszłego mieszkania. Nie będę oszukiwać, że mnie również ten powiew nostalgii lat 90 uwiódł. Jednocześnie było to wielkie wyzwanie zaprojektować mieszkanie, które będzie swojej formie odwoływać się do tej prostoty i sprosta oczekiwaniom nowych lokatorów.
Jednym z kluczowych elementów dla projektowania przestrzeni domowej jest układ. Tutaj szczególnie, bo nowi właściciele chcieli zachować stary parkiet. Burzenie wszystkiego i nakładanie nowego parkietu, kiedy stary jest z dobrego jesionowego drewna był tylko zbędną produkcją śmieci. Dlatego korekta była tylko symboliczna: powiększyłam toaletę, usunęłam nadproże do małego holu prowadzącego do sypialni i z dużej łazienki wygospodarowano osobną pralnie. Usunęłam również ściankę, która przysłaniała kuchnie od salonu. Dzięki tym zabiegom udało się otworzyć przestrzeń i uratować stary parkiet przy uniknięciu dużych kosztów.
„Prostoty szukałam w czystości formy i kontrastach. Drewniana podłoga z małych desek ułożona w jodełkę skomponowałam z szarością jednolitej płaszczyzny mikrocementu. Białe ściany, które biją z korytarza znalazły swoją kontynuację w mieszkaniu i dla kontrastu zderzyły się chłodną zieloną, wysoką zabudową. Dla złagodzenia kontrastu i dopełnienia kolorystycznego, niższa zabudowa jest lekko kremowego odcieniu. Do tego drobne czarne elementy spinają całość. W łazienkach występuje jasnoszare lastryko, które zostało docieplone jesionową zabudową.” – mówi architektka Karolin Kulis z pracowni Studio Kulis
W mieszkaniu można znaleźć również projekty z historią. w salonie znajduję się duńska komoda z lat 60, którą udało się znaleść w Yestersen’ie, a nad stołem lampę LES ACROBATES projektu Bernard Albin Gras produkcji francuskiej firmy DCW. W gabinecie można znaleść vintage krzesło do biurka znalezione na Warszawskiej Pradze.
Nie mogło w tym wszystkim zabraknąć polskiego dobrego wzornictwa: fotel od Noti z naturalna wełnianą tapicerką, świetnej jakoście lampy od Chors i łóżko od Noo.Ma, która na specjalne zamówienie zrealizowała łóżko o większym rozmiarze niż mają w swojej standardowej ofercie. Całość dopełniona skandynawskim designem.
Ciekawostką jest również fakt, że Karolina Kulis poza wnętrzami, projektuje również formy użytkowe, które możecie kupić w www.sklep.whitemad.pl Nawadniacze do roślin od Karoliny Kulis kupicie klikając TUTAJ!
Czytaj też: Architektura | Wnętrza | Apartament | Mieszkanie | Kamienica | Warszawa | Polscy projektanci
Projekt: Studio Kulis | Karolina Kulis
Zdjęcia: Hanna Połczyńska | Kroniki.Studio