Sokołowsko. Czy “śląskie Davos” odrodzi się dzięki nowej powieści Olgi Tokarczuk?

Niewielkie Sokołowsko (przed wojną: Görbersdorf) przez niemal sto lat było nowatorskim sanatorium leczącym gruźlicę. Po II wojnie światowej uzdrowiskowa miejscowość podupadła. Zajrzeliśmy do niej, aby sprawdzić, czy dzięki działaniom lokalnej społeczności oraz najnowszej powieści Olgi Tokarczuk ma szansę na całkowite odrodzenie. 

Akcja “Empuzjonu. Horroru przyrodoleczniczego” Olgi Tokarczuk dzieje się właśnie w przedwojennym Görbersdorfie. To tutaj przyjeżdża w 1913 roku Mieczysław Wojnicz, student ze Lwowa, z nadzieją na powstrzymanie rozwoju jego choroby – gruźlicy. Miejscowość pół wieku wcześniej stała się bowiem nowatorskim sanatorium leczącym “tuberculosis”. Jak jednak do tego doszło?

Od niewielkiej wsi do wielkiego uzdrowiska

Aktualną nazwę miejscowość nosi w uznaniu dla zasług Alfreda Sokołowskiego, profesora Uniwersytetu Warszawskiego, który miał ogromny wpływ na rozwój sanatoryjnej miejscowości. Na przełomie XIX i XX wieku prowadził tu bowiem badania nad leczeniem chorób płuc. Historia miejscowości sięga jednak już XIV wieku. Pierwsza wzmianka o Görbersdorfie pochodzi prawdopodobnie z 1357 roku i odnosi się do wsi założonej przez benedyktynów z Broumova. Chociaż w kolejnym wieku kilkukrotnie zmieniała ona właścicieli, to w 1509 roku miejscowość nabył hrabia von Hochberg. Przez lata była to typowa wieś, jednak jej oblicze zaczęło się zmieniać w 1849 roku, kiedy przyjechała do niej wypoczywać hrabina von Colomb. Zachwycona krajobrazem miała namówić swojego szwagra dra Hermanna Brehmera na utworzenie uzdrowiska leczącego metodą hydroterapii Vincenta Priessnitza. To właśnie bliskim współpracownikiem Brehmera stał się później Sokołowski.

Sokołowsko


Już sześć lat po wizycie, w 1855 roku, w miejscowości rozpoczęło pracę specjalistyczne sanatorium dla gruźlików, pierwsze tego typu na świecie. To właśnie jego działalnością zainspirowano się tworząc podobny ośrodek w Davos w Szwajcarii. Nieco ponad trzy dekady później w Görbersdorfie miało się leczyć już ponad 700 kuracjuszy, a pobyt w uzdrowisku miał zainspirować Tytusa Chałubińskiego do chęci stworzenia w Zakopanem podobnego sanatorium. 

Od upadku po renesans

Po II wojnie światowej ludność niemieckojęzyczna została wysiedlona. I choć wciąż działało tu sanatorium, to zmieniono profil jego leczenia. Zmieniono też jego nazwę – budynek sanatorium dra Brehmera po wojnie zaczęto nazywać “Grunwaldem”. Jego dalsze dzieje nie były jednak tak chlubne jak zwycięska bitwa sił polskich i litewskich z lipca 1410 roku. Sanatoryjny budynek w czasach PRL-u szybko przestał być wykorzystywany i popadł w ruinę. W latach 70. miejscowość miała zostać przekształcona w ośrodek sportów zimowych, wtedy też rozebrano najstarszą część sanatorium. Zniszczeniu uległ również park zdrojowy z licznymi altanami i pawilonami parkowymi. Do dziś większość przedwojennych budynków uzdrowiskowych pozostaje w złym stanie technicznym, wśród nich słynne sanatorium dra Brehmera, które jesienią 2005 roku nawiedził pożar. W ostatnich latach są jednak prowadzone prace remontowe i renowacyjne mające nadać kompleksowi dawny blask. Za cel obrała to sobie Fundacja Sztuki Współczesnej In Situ, która prowadzi prace remontowe chcąc stworzyć w budynku Międzynarodowe Laboratorium Kultury wraz z archiwum twórczości Krzysztofa Kieślowskiego. Od ponad dekady w miejscowości odbywa się zresztą festiwal filmowy „Hommage à Kieślowski” poświęcony twórczości wybitnego reżysera filmowego, który mieszkał w miejscowości przez dziewięć lat (leczył się tu jego ojciec). Prace nad oddaniem sanatorium Brehmera cały czas trwają, a więcej o nich i o możliwości wsparcia tych działań można znaleźć tutaj.

 

Dawne sanatorium Brehmera, pomimo trwających w nim prac, można odwiedzić. W weekendy odbywają się spacery z przewodnikiem po obiekcie. Warto także wiedzieć, że oprócz organizacji przywołanego wcześniej festiwalu filmowego, w miejscowości odbywa się wiele innych przedsięwzięć artystycznych. Już od najbliższej środy do niedzieli (15-19 czerwca) organizowana jest “Kulturalna czerwcówka”, czyli wydarzenie poświęcone rozwojowi komunikacji międzyludzkiej oraz wymianie kulturalnej w oparciu o aktywność kreatywną. Jak informują organizatorzy, będzie ono zrzeszać reprezentantów najróżniejszych dziedzin i środowisk z najbliższego sąsiedztwa, z regionu oraz z pozostałych części kraju. O twórczych działaniach będzie można porozmawiać w różnych miejscach Sokołowska, w tym w kawiarni znajdującej się w siedzibie kinoteatru “Zdrowie” albo w sąsiedniej “Kawiarence smaków”, która działa już od 12 lat. Jej specjalnością jest sokołowska beza Ani wypiekana przez Annę Skrzyszowską, posiadająca zresztą certyfikat marki lokalnej. Są osoby, które także dla niej specjalnie odwiedzają Sokołowsko.

Do Sokołowska jest niewiele ponad 20 kilometrów z wałbrzyskiego Zamku Książ, będącego jedną z największych atrakcji Dolnego Śląska. Czy wydanie przez Olgę Tokarczuk książki przyciągnie kolejne osoby, które zakochają się w tym miejscu? Jesteśmy przekonani, że tak. Choć planowaliśmy to już dawno temu, sami zajrzeliśmy do Sokołowska kilka dni temu. Efekty tej krótkiej wizyty można zobaczyć na poniższych zdjęciach.

Tekst i zdjęcia: Tomasz Kobylański 

Zobacz również: Architektura | Renowacja | Zabytek | Historia | Ciekawostki