Zatrucie Odry. 9 absurdalnych wątków w tej sprawie!

Zatrucie Odry to temat, który spędza nam – jak i wielu Polakom – sen z powiek i to dosłownie. Choć w codziennej pracy redakcji w głównej mierze skupiamy się na architekturze i dizajnie, tematy związane z ekologią są nam bardzo bliskie. Od ponad 6 lat, staramy się promować dobre praktyki, które pozwolą żyć nam w lepszym, bezpieczniejszym i czystszym środowisku. W chwilach takich jak te, załamujemy ręce. Chce nam się krzyczeć i płakać. Kiedy staramy się wspierać ekologiczne akcje, nasadzenia drzew, czy poprawę jakości powietrza, ktoś wylewa setki ton odpadów przemysłowych do Odry. Wszystko to pod okiem urzędników, których jedynym zadaniem jest dbanie o stan polskich rzek. Zebraliśmy absurdalne wątki, związane z katastrofą ekologiczną wynikającą z zatrucia drugiej największej rzeki w Polsce.

Absurd numer 1. Opieszałość aparatu państwa. Na wyniki badań poczekamy 7 dni. Niemcy mają już swoje.

Pierwsze informacje o zatruciu Odry pojawiły się już w lipcu. Od tego czasu mamy wrażenie, że instytucje polskiego państwa działają jakby w “wakacyjnym trybie”. Nie widać wielkiego zaangażowania ministrów z pierwszych stron gazet. Zwoływane konferencje prasowe organizują urzędnicy niższego szczebla. Panuje opieszałość, a na wyniki badanych próbek Polacy mają czekać kilka dni. Dlaczego tak długo?

“Zaręczam państwu, że wyniki badań będą w ciągu tygodnia udostępnione i będzie wiadomo, jaka substancja (zanieczyściła rzekę – przyp. red.). Jeszcze nie wiemy, kto jest winny, natomiast ilość śniętych ryb i zanieczyszczonej wody w Odrze to nie jest normalna sytuacja, która dzieje się co roku. Przyducha funkcjonuje co roku, przy niskich stanach wód i bardzo wysokiej temperaturze, ale takiej sytuacji nie mieliśmy” – powiedział w czwartek 11 sierpnia wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski.

Rankiem w piątek 12 sierpnia Gregor Beyer szef administracji środowiskowej w powiecie Maerkisch-Oderland poinformował w radiu RBB, że w próbkach wody pobranych po niemieckiej stronie Odry w landzie Branderburgia ujawniono zanieczyszczenie rtęcią: „Pierwsze wyniki są dostępne od wczorajszego wieczora. Nie mamy ich jeszcze oficjalnie, ale wskazują one na masowe skażenie rtęcią” (źródło: dw.com). Z kolei Główny Inspektorat Ochrony Środowiska zapewnia, że w swoich badaniach rtęci nie wykrył. Kto ma rację?

Dziś próbki mają trafić do laboratorium Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach. Jak ustalił reporter Radia Zet wyniki badań poznamy w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano.


Absurd numer 2. Co robił Prezes Wód Polskich, gdy ścieki lały się do Odry? Naigrywał się z LGBT i Niemców.

Jak już ustalono, pierwsze informacje o zatruciu Odry pojawiły się 26 lipca. Tu warto wspomnieć czym była wtedy zajęta głowa prezesa Wód Polskich – człowieka, który powinien stać na pierwszej linii frontu w walce o ochronę stanu polskich rzek. Głowa prezesa Przemysława Deca (notabene ma tytuł magistra inżyniera ochrony środowiska!) była wtedy zajęta bardzo, ale to bardzo ważnymi kwestiami. Jakimi? Między innymi paradą LGBT+ w Szczecinie:


Pan prezes zauważył również drzazgę w oku Niemiec wskazując, że wysycha rzeka Ren:


Z kolei 9 sierpnia na Twitterze Przemysława Dacy pojawił się uroczy piesek – ale nie z informacją ostrzegającą właścicieli psiaków, by uniemożliwić zwierzętom picie wody z Odry i kąpiel w rzece. Nie… Po prostu piesek. Z długim językiem. Tyle. Prezes skomentował nawet swoje zdjęcie słowami “Lubi polizać…”. To właśnie taką aktywność publiczne podejmował pan prezes.


Absurd numer 3. Wody Polskie – zakres obowiązków, a rzeczywistość?

Przypomnijmy Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie to nowa instytucja, powołana do życia w 2018 roku, której struktura składa się z trzech głównych pionów:

  • Pion ochrony przed powodzią i suszą,
  • Pion usług wodnych,
  • Pion zarządzania środowiskiem wodnym

Jak czytamy w komunikacie z 11 sierpnia na stronie Wód Polskich: “Doszło do poważnej katastrofy ekologicznej. Zaczęła się 26 lipca w okolicach Oławy. Fala trucizny doszła do ujścia rzeki Warty. Nasi pracownicy we współpracy z PZW i wolontariuszami wybrali 10 ton martwych ryb. Straty w rybach szacujemy na kilkanaście milionów złotych. Razem z PZW staramy się zarybiać, a ktoś niszczy efekty tych prac. Po pobraniu próbek przez WIOŚ, sprawa została skierowana do Prokuratury i wszczęto postępowanie. Oczekuję, że truciciel zostanie znaleziony i przykładnie ukarany” – powiedział Prezes Daca.

Dlaczego zatem od 26 lipca Wody Polskie nie ostrzegły mieszkańców? Dlaczego nie zaczęły działać już wtedy? Dlaczego nie badano wody, mimo że o spuszczaniu ścieków w okolicach Oławy mówiono od lat? Minęły niemal 3 tygodnie, trująca fala przepłynęła przez zachodnie województwa Polski. Urzędnicy zareagowali dopiero, gdy tony śniętych ryb pokryły brzeg Odry.

Podkreślmy tylko – w Wodach Polskich pracuje ponad 6000 osób. Czym się zajmują? Pozostawimy to pytanie bez odpowiedzi.


Absurd numer 4. Czajka a Odra. Jak media “publiczne” opisują temat? Nie opisują!

Wszyscy pamiętamy, gdy miała miejsce awaria oczyszczalni Czajka, media publiczne informowały na ten temat niemal 24 godziny na dobę, a słowo “Czajka” zostało odmienione przez wszystkie przypadki. Dziś (stan na godzinę: 10.30 ) gdy cała Polska mówi o Odrze na głównej stronie TVP.info przeczytamy o nocy Perseidów, o Szymonie Hołowni, który traci w sondażach i o Tusku, który odbył spotkanie z mieszkańcami Jaktorowa. Ba, byłemu premierowi poświęcona jest cała sekcja. Przeszukaliśmy stronę główną (proste przeszukiwanie fraz przez wywołanie wyszukiwania słów Ctrl+F) na hasła “Odra”, “Odrze”, “Odry”. Suma wyników dla wszystkich trzech haseł: zero. Ilość artykułów wyłącznie na frazę “Tusk”: 11. Widocznie były premier jest znacznie większym zagrożeniem niż rtęć w drugiej największej rzece w kraju. Czy państwowe media nie powinny ostrzegać Polaków o zagrożeniach?

Przypomnijmy, co znalazło się w Ustawie z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji:

1. Publiczna radiofonia i telewizja realizuje misję publiczną, oferując, na zasadach określonych w ustawie, całemu społeczeństwu i poszczególnym jego częściom, zróżnicowane programy i inne usługi w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki, edukacji i sportu, cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu.

2. Programy i inne usługi jednostek publicznej radiofonii i telewizji w ramach jej misji publicznej powinny:
1) kierować się odpowiedzialnością za słowo i dbać o dobre imię publicznej radiofonii i telewizji;
2) rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą;
3) sprzyjać swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu się opinii publicznej;
4) umożliwiać obywatelom i ich organizacjom uczestniczenie w życiu publicznym poprzez prezentowanie zróżnicowanych poglądów i stanowisk oraz wykonywanie prawa do kontroli i krytyki społecznej;
5) służyć rozwojowi kultury, nauki i oświaty, ze szczególnym uwzględnieniem polskiego dorobku intelektualnego i artystycznego;
5a) sprzyjać integracji społecznej, w tym przeciwdziałać wykluczeniu społecznemu;
6) respektować chrześcijański system wartości, za podstawę przyjmując uniwersalne zasady etyki;
7) służyć umacnianiu rodziny;
7a) służyć kształtowaniu postaw prozdrowotnych;
7b) służyć propagowaniu i upowszechnianiu sportu;
8) służyć zwalczaniu patologii społecznych;
9) (uchylony)
10) służyć edukacji medialnej.

Screen strony głównej TVP.info wykonany w piątek 12 sierpnia o godzinie 10:30. Cały zapis strony głównej z tej godziny znajdziecie klikając TUTAJ.



Absurd numer 5. Po co utylizować ścieki, skoro mandat jest wielokrotnie tańszy?

Skontaktowaliśmy się z przedstawicielami jednej z firm w okolicy Wrocławia zajmujących się utylizacją ciekłych odpadów przemysłowych. Jak nas poinformowano, koszt utylizacji ścieków przemysłowych (w zależności od rodzaju tych odpadów) to koszt od 400 do 5000 złotych za 1 metr sześcienny. Ile wynosi mandat za wylewanie nieczystości do rzeki? Najczęściej jest dużo niższy. Rok temu posłanka Małgorzata Tracz opublikowała na swojej stronie internetowej wyniki przeprowadzonej kontroli poselskiej w innej sprawie i zamieściła korespondencję z Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony Środowiska we Wrocławiu, który ukarał jedną z firm mandatem w wysokości… 500 złotych. Opłaca się truć. Po prostu. Dokumenty z kontroli poselskiej znajdziecie TUTAJ.


Absurd numer 6. Kto ostrzegł mieszkańców? Nie Wody Polskie. Nie WIOŚ. Nie Ministerstwo Środowiska. Zrobili to wędkarze i aktywiści.

Kolejny raz jesteśmy pod wrażeniem tego, jak we wspólnym działaniu jednoczy się polskie społeczeństwo. Kolejny raz jesteśmy zasmuceni tym, że to obywatele przyjmują na siebie obowiązki, które powinno realizować państwo. W przekazach medialnych widzieliśmy, jak śnięte ryby z rzeki wyciągają zwykli ludzie, ochotnicy. Pracują bez zabezpieczeń, aby szybko usunąć śnięte ryby. Te, które jeszcze leżą na brzegu przyciągają ptactwo i inne zwierzęta szukające pokarmu. W mediach pojawiło się mnóstwo zdjęć martwych zwierząt, umierają nie tylko ryby, małże czy raki, ale też bobry.

Kiedy państwo ostrzeże o niebezpieczeństwie mieszkańców? Dopiero 12 sierpnia wojewoda lubuski Władysław Dajczak powołany na to stanowisko w styczniu 2020 roku przez premiera Mateusza Morawieckiego zapowiedział, że w piątek mieszkańcy regionu otrzymają wiadomość SMS rozesłaną w ramach Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, tak zwany alert RCB. W tym czasie śmiercionośna fala dotrze już do Szczecina i dalej do Bałtyku. Warto przypomnieć, że w przypadku awarii w Czajce i zanieczyszczenia Wisły wiadomości SMS z ostrzeżeniem zostały rozesłane do milionów Polaków już w następy dzień po awarii:


Absurd numer 7. Przepływ informacji, albo jego brak.

Odra nie przepływa wyłącznie przez Polskę, aż 179 kilometrów tej rzeki stanowi granicę z Niemcami. W Niemczech pojawiają się zarzuty przeciwko polskiej stronie, która o problemie nie informowała wcześniej tamtejszych władz. Brandenburski minister środowiska Axel Vogel na antenie stacji radiowej RBB powiedział: “Jesteśmy wprawdzie w kontakcie z polską stroną, ale nie zostaliśmy oficjalnie poinformowani o wydarzeniach w Opolu, które najwyraźniej miały miejsce 27 lub 28 lipca. Wiemy tylko od osób trzecich i z mediów, że zostały uwolnione rozpuszczalniki na duża skalę, co może być częściowo odpowiedzialne za zabijanie ryb. Trzeba powiedzieć, że uzgodnione kanały przekazywania informacji nie zostały wykorzystane. Dlatego nie mamy wielu informacji, które powinniśmy mieć” – czytamy wypowiedź urzędnika, którą publikuje serwis DW.

Głos zabrały też organizacje ekologiczne. Szef bałtyckiego biura organizacji WWF na łamach gazety „Maerkische Oderzeitung” skrytykował opóźnienia w przepływie informacji: „Najwyraźniej minęło dziesięć dni cennego czasu, w którym ludzie mieszkający nad Odrą mogli się do tego przygotować” – powiedział Finn Viehberg.

Skala problemu mogłaby być mniejsza, gdyby polskie i niemieckie instytucje działały sprawniej. Tak uważa Antje von Broock, dyrektor wykonawcza stowarzyszenia ekologicznego BUND: „ta katastrofa ekologiczna nie miałaby takiej skali, gdyby władze niemieckie i polskie intensywniej współpracowały”.


Absurd numer 8. Bagatelizowanie problemu. Zanieczyszczona odra zagrożeniem dla wielu terenów.

Katastrofa w rzece może mieć znaczny wpływ na stan sąsiedniej przyrody – parki narodowe i krajobrazowe. Zagrożone mogą być nawet te tereny, przez które rzeka bezpośrednio nie przepływa. Przykładem jest Park Narodowy Ujścia Warty. Redaktor Andrzej Kraśnicki jr w Gazecie Wyborczej opisał swoją wizytę w Kostrzynie nad Odrą. Wspomina o gryzącym w nos zapachu i przygnębiającym widoku setek rozkładających się ryb. Padniętymi rybami żywią się ptaki, którym zepsute jedzenie może zaszkodzić.

“Widzi pan te dziesiątki mew na drugim brzegu? Objadły się tymi rybami. Tak, że nawet nie mają sił wzlecieć – pokazuje przyrodnik. – To nie jest jednak najgorsze. Niech pan zerknie” – czytamy w artykule Wyborczej. Przyrodnik wskazał na czaple, które połykają martwe ryby. Ptaki zamieszkują tereny parku narodowego, jeśli zachorują i wrócą na swoje siedliska mogą tam umrzeć, a martwymi czaplami zainteresują się inne drapieżniki… Jeśli woda w rzece jest zatruta może zaszkodzić też innym zwierzętom, które traktują rzekę jako źródło wody do picia.


Absurd numer 9. Karuzela opinii. Minister zaprasza dzieci do zabawy nad Odrą.

Po niemieckiej stronie nad Odrą pojawiły się oficjalne komunikaty ostrzegające wędkarzy i turystów przed zagrożeniem. Słuchając polskich władz można odnieść wrażenie, że po naszej stronie płynie zupełnie inna woda niż po niemieckiej. Wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski, któremu podlegają Wody Polskie podczas konferencji prasowej zorganizowanej 11 sierpnia w Cigacicach wdał się w słowną utarczkę z mieszkańcami, których zaniepokoiła skala strat.

Po zakończeniu oficjalnej części spotkania do wiceministra podeszły przedstawicielki Stowarzyszenia 515, które zajmuje się edukacją na temat rzek. Powiedziały one, że mają zaplanowane letnie zajęcia z dziećmi, które mają odbyć się nad rzeką. “Czy możemy bezpiecznie usiąść z nimi nad rzeką?” – pytały. Od wiceministra usłyszały zapewnienie: “Tak, mogą panie”. Nie dając wiary słowom ministra pytały “Czy jest bezpiecznie? To może pan wejdzie do rzeki?”. Wiceminister odpowiedział wprost: “Ja wejdę, naprawdę. Tylko dajcie mi się przebrać”. Deklaracja padła, ale ministra pływającego w rzece nie zobaczyliśmy. Całe zajście widać na wideo:

Podobne zapewnienia wiceministra mogli usłyszeć słuchacze publicznej rozgłośni Radio Zachód. Rankiem wiceminister mówił: “Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, z ręką na sercu wszystkim wędkarzom poniżej Cigacic, że spokojnie mogą łowić ryby, a mieszkańcy mogą spokojnie wejść do Odry. Odra nie jest w takim stopniu zanieczyszczona, jak mówią aktywiści”. 

Kilka godzin później zupełnie inne stanowisko przedstawił wiceminister środowiska i klimatu Jacek Ozdoba: “Uważam, że do czasu wyjaśnienia sprawy i uzyskania pełnych wyników badań powinniśmy się z tym wstrzymać. Jeżeli ktokolwiek ma inne zdanie w tej sprawie, to się z nim nie zgadzam” – powiedział polityk dziennikarzom Wirtualnej Polski.

Dopiero dziś stanowczą opinię usłyszeliśmy od premiera Mateusza Morawieckiego, który w swoim podkaście powiedział: “Odra może potrzebować nawet lat, żeby wrócić do w miarę normalnego stanu (…). Nie wchodźcie do wody, nie kąpcie się w niej”.


Mamy nadzieję, że polskie władze staną na wysokości zadania i opracują plan przywrócenia w Odrze życia. Wiemy, że do tego potrzebne jest wspólne działanie całej społeczności, również angażując Czechów i Niemców. Przyroda w zachodniej Polsce ma wiele pięknych zakątków, z których chcemy być dumni. Nie możemy dopuścić do tego, by została nieodwracalnie zniszczona.