Pełna intrygujących przedmiotów, skrawków materii i życia, które wracają w obrazach niczym powidoki wspomnień. Pracownia artysty Mateusza Piestraka stanowi laboratorium dla pomysłów. Tu spotykają się rzeczy i idee, wyzwalają bodźce do poszukiwania nowych obrazów – najpierw w wyobraźni, potem na płótnie. Z artystą wizualnym Mateuszem Piestrakiem rozmawia Agata Kiedrowicz
Prace Mateusza Piestraka są dostępne na platformie www.onarte.pl w ramach wystawy “OBIEKTY DO MYŚLENIA. KURATORSKA SELEKCJA SZTUKI ON*ARTE I WHITEMAD”. Więcej informacji znajdziecie klikając TUTAJ.
Agata Kiedrowicz: Czy miewasz przyjemności plastyczne? Na czym one polegają, i kiedy zmieniają się w obraz?
Mateusz Piestrak: Funkcjonuję w trybie ciągłego zauważania różnych obrazów. Nie w rozumieniu gotowych kompozycji, ale wychwytywania fragmentów rzeczywistości i ich zamiany na jakiś możliwy materiał wizualny do wykorzystania. Te “pliki” odkładam gdzieś z tyłu głowy, także w komputerze – robię bardzo dużo zdjęć. Im mniej są na pierwszy rzut oka interesujące, tym lepiej. W momencie, kiedy dwa obce sobie kawałki zaczynają się ze sobą łączyć w nieoczywisty sposób, zaczyna się proces powstawania obrazu. Na początku w mojej głowie, później w szkicach, zazwyczaj na komputerze, ale czasami też analogowo, na kartkach. Obraz jeszcze przed rozpoczęciem malowania dojrzewa i urzeczywistnia się w mojej wyobraźni. Kiedy podchodzę do płótna, to już wiem, jak on będzie wyglądać, o czym będzie, z jakich fragmentów będzie się składać, i jak je połączę. Na tym etapie zazwyczaj już mnie nic nie zaskakuje. To co następuje później, czyli fizyczne malowanie to proces, który kojarzy mi się właściwie z zabawą, z rozwiązywaniem łamigłówki, ekscytującego zadania. Proces może mnie zaskoczyć ewentualnie jakimiś niuansami, które sprawiają przyjemność plastyczną. To, jak farba się ułoży na płótnie, czy to, że jakiegoś elementu projektu nie udało się przełożyć na kompozycję i powstał interesujący błąd. Ale są to raczej drobne zaskoczenia.
Czy istnieje klucz, według którego sklejasz poszczególne fragmenty ze sobą? Który zmysł działa najbardziej intensywnie w procesie selekcji bodźców?
Zdecydowanie najważniejszy jest dla mnie wzrok. Wszystko, czego doświadczam, zamieniam na obrazy. W takim sensie też mam poczucie, że wszystko, co widzę, w jakiś sposób spłaszczam. Nie chodzi o powierzchowny ogląd rzeczy, a zainteresowanie powierzchniami, które czasami mają drugie, trzecie dno, ukryte znaczenia. Malowanie polega na pokazywaniu powierzchni rzeczy. Za tą fasadą kryją się skojarzenia, i to je wykorzystuję jako spoiwo do łączenia różnych elementów obrazu w nieoczywiste zestawienia. Takie, które nie wydarzyłyby się w rzeczywistości albo które pobudzają wyobraźnię.
Podkreślasz, że malarstwo jest powierzchniowe. Gromadzisz sensy, przetworzone przez twoją wrażliwość, i sprowadzasz do płaskiej powierzchni, którą następnie w formie obrazu podsuwasz odbiorcy. Czy chcesz, by widz rozwiązał łamigłówkę, odkodował, z czego składa się kompozycja?
Doskonale sobie zdaję sprawę z tego, że tą powierzchownością gram, prowokuję. Zarówno ja, jak i widz wiemy, że za płaską powierzchnią kryją się różne rzeczy. Czasami bawię się iluzją przestrzenności, czy przesłanianiem bądź odkrywaniem różnych warstw płótna na obrazie. Sugeruję, że za tymi fasadami można znaleźć kolejne warstwy, kolejne znaczenia. O ile wiele mówię o tej powierzchni, to absolutnie się na niej nie zatrzymuję. Chodzi o to, żeby najpierw sprowadzić wszystko do płaskich widoków. A później w nich drążyć i doszukiwać się różnych kontekstów, interpretować.
A kiedy nadajesz tytuły pracom?
Z tytułami bywa różnie. Czasami jest tak, że mam już gotowe obrazy, lub bardzo określone koncepcje, ale kompletnie nie mam pojęcia, jakie słowa do nich dopasować. Ostatnio zacząłem być bardziej czuły na słowa. To one zaczęły mi podpowiadać różne pomysły na obrazy. Bo chociaż nie wykorzystuję języka i tekstu w swoich pracach, to zwracam dużą uwagę na to, jakie słowa słyszę w rozmowach czy w przekazach medialnych. Lubię też wyrywać słowa z kontekstu i przyglądać się temu, jak można je połączyć z innymi fragmentami tekstów, tworząc nieco poetyckie zestawienia. Zacząłem też katalogować ciekawe hasła, które mogą stać się w przyszłości obrazami, gdy znajdę odpowiednie materiały wizualne.
Co się kryje za powierzchnią obrazu? Jakie techniki, narzędzia pracy? Pracujesz bardzo metodycznie, skrupulatnie przygotowując projekt w komputerze, natomiast sam proces powstawania obrazu jest kolażem różnych autorskich technik.
Lubię w obrazach uzyskiwać jak najróżniejsze jakości wizualne, wynikające z przygotowanych projektów. Często wymyślam na własne potrzeby dosyć skomplikowane techniki uzyskiwania rozmaitych faktur czy jakości plastycznych. Na przykład kąpię obrazy pod prysznicem, przenosząc swoje doświadczenia z ciemni fotograficznej – po to, żeby odwzorować ziarnistość starego obrazu na płótnie malarskim. Wykorzystuję szablony i taśmę klejącą, by uzyskać ostre krawędzie, przypominające cięcie papieru w kolażu. Czasem maluję pędzlem, ale jest to dla mnie jednak dosyć rzadka sytuacja.
Mówisz o sobie per malarz, nie artysta wizualny, choć rzadko posługujesz się pędzlem i farbami. Kim jest dzisiaj malarz?
Malarz nie musi posługiwać się pędzlem i farbami, i siedzieć przy sztaludze w berecie. Malarz to przede wszystkim ktoś, kto po prostu tworzy obrazy. Przy pomocy własnych rąk pokazuje na płaszczyźnie fragmenty przeżytej lub zastanej rzeczywistości. I za pomocą tych płaszczyzn, czy tych powierzchni, o których mówiłem, komunikuje coś głębokiego, ale w bardzo prosty sposób. Wydaje mi się, że malarstwo jest czymś bardzo prostym.
Tutaj bym się spierała. Chociażby w kontekście skomplikowania technik.
Mimo że techniki i sposoby malowania mogą być skomplikowane i pracochłonne, to sam gest namalowania obrazu, sam pomysł by przekazywać myśli w sposób wizualny, jest czymś prostym w takim sensie, że to dosyć pierwotne, materialne zajęcie.
Można odnaleźć tę ideę w serii prac, w której imitujesz malarsko płytę OSB. Płyta, powszechny i wszędobylski materiał budowlany, stała się dla ciebie wytrychem do myślenia o współczesności, symbolem wciąż (nie)nadchodzącej modernizacji, metaforą malarstwa i samego procesu widzenia.
Sam akt dostrzeżenia w rzeczywistości płyty OSB i pierwsze jej namalowanie bardzo pobudziło moją wyobraźnię. Otworzyłem się na inne myślenie o tym, czym jest obraz. Niektóre prace z serii OSB montowałem nawet w przestrzeni miejskiej, właściwie tylko po to, żeby udowodnić sobie, że dobrze je namalowałem, żeby mieć satysfakcję z tego, że nikt ich nie widzi. Co w kontekście malarstwa jest sytuacją paradoksalną. Płyta OSB jest w mojej wyobraźni pewną metaforą kondycji rzeczywistości, czy stanu, który odczuwam – niepewności wobec przyszłości. Pewnego rozczarowania jakością wielu spraw, które się współcześnie dzieją.
Płyta jest bardzo uniwersalnym materiałem budowlanym, takim czymkolwiek. Dzięki temu stała się dla mnie doskonałym motywem do artystycznego wykorzystywania, do umieszczania w różnych kontekstach, do przemalowywania. Na pierwszy rzut oka się wydaje nieinteresująca i nudna, i to właśnie dlatego jest tak ciekawa i pojemna jako motyw malarski. Wyczuwam w niej ogromny potencjał, dlatego obsesyjnie ją maluję.
Niesamowite jest to, jaką siłę ma gest nakierowania swojej uwagi na jakiś aspekt rzeczywistości. Przez pryzmat moich prac myślę o zjawisku przeoczenia i widzialności, o naszych przyzwyczajeniach i umowach, w których zakładamy, co jest dla nas interesujące, a co nie. Odkąd maluję płyty OSB, zacząłem bardzo czujnie obserwować całe otoczenie i przestrzeń miejską, po której się poruszam. Nagle okazało się, że tych płyt jest mnóstwo i są wszędzie, tylko ja ich wcześniej nie widziałem. Od jakiegoś czasu zresztą kolekcjonuję zdjęcia i fotografuję takie miejsca, w których płyty OSB się pojawiają. I mam ich już setki. Ciekawe jest dla mnie to, że mój malarski gest także i w widzach uruchamia jakiś inny rodzaj czujności, inne postrzeganie przestrzeni, w której się znajdujemy.
Jak technicznie dochodziłeś do tej doskonałej iluzji płyty OSB? Z pozoru proste zadanie okazało się skomplikowane, prawda?
Na początku wydawało mi się, że namalowanie płyty OSB będzie czymś bardzo prostym. Że wystarczy pomalować płótno na brązowo i gotowe. Okazało się, że jest to bardzo skomplikowane i wciągające studium przedmiotu, który ma mnóstwo niuansów, a które trzeba oddać z dużą pieczołowitością. Teraz robię to bardzo sprawnie i szybko, ale faktycznie zajęło mi wiele miesięcy dojście do metody przekonującego odwzorowania faktury płyty na płótnie. Najłatwiej to zrobić malując pędzlem i farbą, chociaż próbowałem różnych skomplikowanych technik. Na początku wydawało mi się, że płyta jest również kolażem bardzo wielu ścinków i fragmentów. I próbowałem logikę tego kolażu odwzorować swoimi starymi sposobami na płótnie, wycinając każdy płatek drewna po kolei. Było to strasznie pracochłonne i mało satysfakcjonujące. Finalnie okazało się, że najważniejsze w procesie malowania płyty OSB jest uzyskanie przekonującej iluzji. Takiej, w której każdy poszczególny element jest mało istotny, natomiast najważniejszy jest ogólny wygląd, ogólne wrażenie.
Dziś malowanie motywu płyt jest dla mnie bardzo odprężające. Doszedłem do etapu, który lubię w pracy nad obrazami. Pomimo tego, że mam do wykonania bardzo drobiazgową i czasochłonną pracę, mogę wyłączyć myślenie i skupić się na powtarzalnej, medytacyjnej czynności.
Czy te momenty żmudnej pracy dają chwilę wytchnienia od przetwarzania bodźców, nieustannego kolażu mentalnego?
Żmudny malarski proces też bywa przyjemny. Bardzo lubię “męczyć się” z malowaniem obrazów, niekiedy też utrudniać sobie wykonanie założonej pracy. Jestem bardzo drobiazgowy, taki rodzaj koncentracji bardzo mi odpowiada, “dłubania” w obrazie przez długi czas. Mam różne okresy pracy, proces przebiega u mnie falami. Czasami jest tak, że przychodzę do pracowni i spędzam tutaj czas właściwie tylko myśląc, szperając w materiałach. Na pozór nic się nie dzieje. Ale myśli swobodnie przepływają, obrazy wymyślają się. Ale bywam też w trybie koncentracji na bardzo konkretnym zadaniu. Na wycinaniu szablonów, na malowaniu płyty OSB. Skupiam się wtedy na wykonaniu tej jednej czynności, jak najdokładniej. W zasadzie nie wiem, który z tych etapów lubię bardziej. Najbardziej lubię to, że się przeplatają.
Twoja pracownia to wielowarstwowa przestrzeń, przecinają się w niej różne wątki: twojej przestrzeni twórczej, galerii Pani Domu, którą prowadzisz, historii miejsca i charakteru dzielnicy.
Traktuję pracownię jako przestrzeń oderwaną od reszty świata. Mam poczucie, że kiedy tu przychodzę, przebywam w bezpiecznym, odciętym od rzeczywistości miejscu. Zazwyczaj jestem tutaj sam, zazwyczaj jest tu przyjemnie. Tworzę sobie takie warunki, jakie mi odpowiadają. Słucham muzyki, piję kawę, zajmuję się tym, co lubię. I fakt, że mam pracownię w kamienicy, w starym, dosyć zniszczonym mieszkaniu, bardzo mi odpowiada. To wymarzone miejsce na pracownię. Mogę ją przekształcać po swojemu, brudzić w niej, wykorzystywać tę przestrzeń do wszystkiego, co mi jest potrzebne, tak, jak chcę.
To czuć w twoich obrazach, które jak przestrzeń pracowni są pełne warstw, połączeń, kontekstów.
Pracownia działa jak laboratorium dla pomysłów. Tutaj pracuję, ale też po prostu jestem, myślę, rozmawiam, przeglądam internet, słucham muzyki. Obserwując własną pracownię, gdzie gromadzę moje nowe i starsze prace, szkice, ale też przedmioty, które mnie intrygują, znajduję nowe bodźce – do nowych połączeń, lub żeby pomyśleć o rzeczach, które dobrze znam, w zupełnie inny sposób.
Postaw się na chwilę w roli odbiorcy twojej sztuki. Jakie pytanie chciałbyś sobie zadać? Albo jaką zyskać odpowiedź?
Myślę, że odbiorcy moich prac mogą mieć bardzo wiele różnych pytań i wątpliwości, patrząc na moje obrazy czy na mój sposób pracy. I w zasadzie to jest mój cel. Żeby moje prace intrygowały, żeby wiele rzeczy nie było w nich pewnych. Lubię myśleć o tym, że obrazów się używa: obrazy służą do pobudzania wyobraźni, do rozmawiania, do myślenia inaczej o tym, co się wydaje znane.
Dyrekcja kreatywna, tekst: Agata Kiedrowicz
Zdjęcia z pracowni i zdjęcia portretowe: Michał Bachora
Czytaj też: Sztuka | Kultura | Ciekawostki | Poznań | whiteMAD na Instagramie